poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 42

Wracamy dzisiaj do Niemiec. Ja i mój ukochany.Marco z Mario wczoraj udzielali się w szpitalu.Szczerze bardzo miło spędzało mi się tam czas. Ja, Karolina i malutka Christina chodź w sumie ona już nie jest taka malutka. Strasznie się cieszę że mam taką udaną chrześnice. Siedziałyśmy grzecznie w salonie, oglądając telewizje, jeżdżąc kanapki i pijąc herbatę gdy nagle zadzwonił dzwonek. Wstałam grzecznie, wchodząc do przedpokoju spojrzałam w lustro, nie wyglądałam strasznie. Nawet ładnie. Poprawiłam włosy. I podeszłam do drzwi. Gdy je otworzyłam myślałam że padnę. W drzwiach stał Thomas Muller. Chciałam jednocześnie się śmiać i płakać.
- Co ty tu robisz ??- powiedziałam powstrzymując śmiech z wielkim problem ale mi się udało.
- Cześć Andżelika.- powiedział wyciągając zza pleców bukiet kwiatów.
- Cześć. Co ty tu robisz??- powiedziałam jeszcze raz.
- Mogę wejść?- zapytał.
- Niech będzie.- powiedziałam i uchyliłam trochę bardziej drzwi aby wszedł.
- Dziękuje.- powiedział i kierował się od razu w kierunku salonu.
Gdy tam weszłam on stał i się na mnie patrzył. Karolina siedziała i się na mnie patrzyła.
- Wiesz co. To ja może was zostawię samych.- powiedziała łapiąc już małą Christinę.
- Nie. Zostajesz. Nie mogę być z nim sam na sam.- powiedziałam do niej.
- Możesz zostać.- powiedział Thomas i z powrotem spojrzał na mnie.
- O co chodzi ??- powiedziałam do niego.
- Chciałem cię przeprosić.- powiedział Thomas a ja na niego spojrzałam i zaczęłam się śmiać.
- Przeprosić ?? Hahaha... Żartujesz prawda??- powiedziałam śmiejąc się nadal. - Rozwaliłeś moje małżeństwo, przez Ciebie musiałam wyjechać z Niemiec, z mojego ukochanego Dortmundu. Do którego jutro wracam. A ty mi mówisz PRZEPRASZAM ?? Ciebie to już chyba do końca pogieło? Zrozum kretynie, że wtedy w szpitalu może troszeczkę coś do Ciebie poczułam. Może. Ale teraz to dla mnie nic nie znaczy. Liczy się tylko Marco. On jest moim chłopakiem, za niedługo może nawet narzeczonym a ty teraz tu tak sobie po prostu przychodzisz i mówisz PRZEPRASZAM. Sorry bardzo ale to jest trochę nienormalne.- powiedziałam patrząc na niego. Chciało mi się śmiać. Naprawdę chciało mi się śmiać.
- Ja cię naprawdę Kocham.- powiedział Thomas patrząc na mnie.
Nagle usłyszałam śmiech Marco i Mario, od razu było wiadome że będzie bójka. Gdy Marco wszedł do pokoju jego mina zrzedła i jego ręka z normalnej zamieniła się w pieść. Wszystko było jasne.
- Co ten idiota tu robi ??- powiedział Marco stając i patrząc na mnie.
- Przyszedłem do Andżeliki.- powiedział Thomas jakby chciał się bić z Marco.
- Och zaraz tego pożałujesz.- powiedział Marco. Miałam szczęście że obok stał Mario i go złapał.
- Powinieneś już wyjść.-powiedziałam do Thomasa.
- Jeśli w taki sposób mam cię zdobyć to mogę się z nim bić nawet na śmierć i życie.- powiedziałam Thomas.
- Ciebie to już do końca pogieło.- powiedziałam i podeszłam do Marco.
- Może i tak. Ale się zakochałem.- powiedział Thomas a ja wiedziałam że zaraz poleje się krew.
- To zaraz tak cię odkocham że nawet chirurg cię nie poskłada.- powiedział Marco i chciał się już na niego rzucić ale była jedna malutka przeszkoda. Tą przeszkodą byłam JA. Rzuciłam się na Marco, ten mnie złapał. A ja zaczęłam pieścić jego wargi. To był najlepszy sposób aby nie oprowadzić do polania się krwi.
- Możesz wyjść??- powiedziałam odlepiając się od warg Marco i spojrzałam an Thomasa.
- Nie nie mogę, puki nie będę wiedział że jesteś moja.- powiedział Thomas.
- No to mamy problem bo albo wyjdziesz po dobroci albo siłą.- powiedziałam grzecznie.
- Ciekawe kto mnie wyprowadzi stąd siłą.- powiedział Thomas z ironią.
- Marco Kochanie. Rób co chcesz ja nie wnikam. Tylko niech Karolina wyprowadzi stąd Christine.- powiedziałam z uśmiechem o ukochanego.  Gdy wyszłam usłyszałam strzał. Wróciłam bardzo szybko a na ziemi leżał...
C.D.N

***********************************************************************************
Życzę wam Wszystkim Wesołych, Ciepłych, Rodzinnych, Wspaniałych Świąt Bożego Narodzenia. Zajebistych Prezentów od Mikołaja ;) I czego sobie tylko życzycie.
Nowy rozdział jak dobrze pójdzie to ukaże się w tym tygodniu. I przepraszam że tak długo czekaliście na ten rozdział.
POZDRAWIAM WSZYSTKICH I WESOŁYCH ŚWIĄT <3

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 41

       No i wszystko tak jak tego chciałam. Marco za parę dni wychodzi ze szpitala. Zaczęliśmy wszystko od nowa. Na nowo się poznajemy, na nowo staramy się zbudować nas związek. Wszystko wyjaśniłam Bartkowi i między nami jest przyjaźń. I co chyba najistotniejsze. Za 5 dni, razem z Marco i z Borussią wracamy do Dortmundu. 2 lata nie widziałam tego miejsca i szczerze może się coś w nim zmieniło. Może.
       Wstałam, ubrałam się w zwykłą bluzkę, dżinsy  i wzięłam swoją ulubioną torebkę, wszystko w odcieni  niebieskiego. Zjadłam raz, dwa, trzy śniadanie i wsiadłam w samochód  aby pojechać po Marco. Który dzisiaj wychodził ze szpitala. Wsiadłam i już po 30 minutach byłam na miejscu. Pobiegłam o pokoju w którym znajdował się Reus. Weszłam i koło niego stał lekarz.
- Dzień Dobry.- powiedziałam grzecznie wchodząc.
- Cześć Kochanie.- powiedział Marco.
- Witam pani Andżeliko. - powiedział lekarz którego już w miare znałam.
- Coś się stało ??- powiedziałam grzecznie i podeszłam do lekarza.
- Chodzi o to że obiecywaliśmy że pan Reus wyjdzie dzisiaj ze szpitala, ale naszym zdaniem powinien jeszcze troszeczkę poczekać.- powiedział lekarz.
- A ile miało by to jeszcze potrwać ?- powiedziałam z grzecznością.
- Nie wiem dokładnie ale z tydzień.-powiedział lekarz i spojrzał na Marco.
- Panie doktorze możemy na chwilkę wyjść ??- powiedziałam z uśmiechem.
- Oczywiście.- powiedział i pierwszy wyszedł z sali.
- Poczekaj chwilkę.- powiedział Marco przed tym zanił zrobiłam krok w kierunku drzwi.
- Co się stało ?- powiedziałam.
- Przekonaj go abym wyszedł.- powiedział Marco wstał do mnie i mnie pocałował
- Zobaczymy co da się zrobić, a teraz masz laptopa i bądź grzeczny.- powiedziałam, pocałowałam go , dałam laptopa i wyszłam.
- Co się stało takiego że musicie go przetrzymać jeszcze tydzień ??- powiedziałam do lekarza.
- Bo chodzi o to że Marco jeszcze nie może wyjść ze szpitala, bo rany się jeszcze dobrze nie zagoiły i może się wdać zakażenie.A poza tym musi być jeszcze pod opieką psychologa.- powiedział lekarz.
- A tak naprawdę ??- powiedziałam do lekarza. Bo samym jego zachowaniu można było poznać że nie chodzi o to.
- Dobrze powiem pani prawdę.- powiedział lekarz.
- Bo chcemy aby pan Reus pokazał się dzieciom chorym na nowotwór czy białaczkę.I wie no pani o co chodzi, gdyby teraz pojechał to by tu już pewnie nie wrócił.-powiedział lekarz.
- Przecież wystarczyło się mnie o coś takiego spytać, przekonałabym go i jeszcze mogę ściągnąć Mario Gotze. A poza tym uważam że to genialny pomysł.- powiedziałam z uśmiechem.
- Cieszę się bardzo.To zrobimy tak. Pani zabierze pana Reus'a i w piątek tu wrócicie razem z panem Gotze dobrze ?? Macie państwo 4 dni.- powiedział lekarz z uśmiechem.  
- Dobrze, przekonam ich.- powiedziałam z uśmiechem i poszłam w kierunku sali gdzie leżał Marco.
Leżał na łóżku, widziałam już na początku, że cholernie ucieszy się z tej informacji.
- I co ??- wstał od razu i do mnie podszedł.
- Wracamy do domu.- powiedziałam a Marco od razu złapał mnie, podniósł i zaczął wirować jakbyśmy tańczyli.
- Ale razem z Mario macie przyjechać tu w piątek.- powiedziałam.
- Ale dlaczego?? I dlaczego z Mario??- powiedział Marco zdziwiony patrząc w moje brązowe oczy.
- Bo będziecie rozmawiać z dziećmi, zrobicie sobie z nimi zdjęcia i tak dalej. Zostałam o to po proszona.- powiedziałam z uśmiechem, a Marco od razu lekko, delikatnie a zarazem namiętnie zaczął pieścić moje wargi. Nie mogłam się od niego oderwać. Był taki szarmancki, a jednocześnie czuły i delikatny. Gdy mnie puścił szybko pobiegliśmy aby wypisać Marco ze szpitala. Poszło dosyć szybko. Wsiedliśmy do mojego samochodu i pojechaliśmy do domu. 
        A tak właściwie to mam nowy dom, w tamtym miałam ogromny wypadek. Kto mi go podpalił, ale to tylko szczegół. Szybko uzbierała się kasa aby kupić nowy. ;)
         Dojechaliśmy szybko, wstawiłam samochód do garażu, a Marco poszedł podziwiać mój dom.
Zastałam go w kuchni, siedział i czekał na mnie.
- I co myślisz ??- powiedziałam z uśmiechem, odkładając kluczyki i torebkę na stół.
- Nieźle tu się urządziłaś.- powiedział z uśmiechem łapiąc mnie za rękę.
- Wiem, ale no wiesz, bez was to tu tak jakoś pusto.- powiedziałam i usiadłam na przeciwko niego na stole.
- Wracamy razem do Dortmundu , i już nigdy nie będzie pusto tak samo w życiu jak i w moim w sercu bo ty tam jesteś.- powiedział całując moją rękę.
- Nie wierze w to wszystko.- powiedziałam i podniosłam kolana a potem położyłam na nich swoją głowę.
- A w co dokładnie nie wierzysz ??- powiedział Marco patrząc w moje oczy.
- W to wszystko. W to że znowu jesteśmy razem, w to że o mało nie zginąłeś , w to że wracamy razem do Dortmundu.Marco to wszystko jest jak bajka. - powiedziałam z uśmiechem, patrząc na jego piękną twarz.
- Kochanie ta bajka jest bardzo realna. Nie martw się, już zawsze będziemy razem. Wierze w to wszystko. W twoją miłość do mnie i tak alej. Nie pozwolę aby ktokolwiek stanął na drodze naszej miłości. Jest dla mnie wszystkich. Powietrzem którym oddycham , wiatrem który czuje wychodząc na zewnątrz. Wodą bez której bym umarł. Wszystkim.- powiedział, chwycił moją twarz w swoje dłonie. Najpierw delikatnie a potem z namiętnością pieścił moje wargi.
C.D.N

Jakiś mizerny ten rozdział, szczerze powiedziawszy. Jeszcze muszę tu namieszać żeby się bardziej interesująco zrobiło C'nie ??
POZDRAWIAM WSZYSTKICH CZYTACZY <3
3 kom. = NASTĘPNY ROZDZIAŁ ;)