Pobiegłam za nią. Wbiegła przez drzwi do sypialni a potem o łazienki.
W łazience leżał Marco z ranami na rękach, wyglądało to tak jak by się pociął. Obok leżał nóż kuchenny, dosyć duży, i cholernie ostry.
- Niech ktoś do cholery zadzwoni po karetkę.- krzyknęłam do zebranych za nami ludźmi.
Szybko ktoś wyciągnął telefon i zadzwonił. Cały czas klęczałam przy Marco wcale się nie bałam że ubrudzę krwią tak kosztowną sukienkę. Było słychać że Marco oddycha. Położyłam sobie jego głowę na kolanach. I patrzyłam na piękne rysy jego twarzy. Od razu łzy mi zaczęły lecieć. Usłyszałam dźwięk karetki. Od razu szybko, pojawiło się 6 lekarzy karetki pogotowia. Zabandażowali mu ręce aby się nie wykrwawił za bardzo. Jeden z lekarzy poprosił abym od niego odeszła, spojrzałam na niego i od razu wiedział o co mi chodzi. W myślach miałam tylko jedno. Że mogę stracić Marco na zawsze, jeśli on odejdzie to i ja. Ale jeszcze jedna myśl chodziła mi po głowie. Dlaczego on to zrobił ?? Co takiego się stało że Marco pociął sobie ręce?? Od razu wiedziałam o co chodziło. Przecież to jasne że chodziło o mnie. Spędziliśmy ten wieczór, cudowny wieczór we dwoje, na murawie Camp Nou, potem ja go zobaczyłam jak jakaś dziewczyna z nim flirtowała i ostatecznie to ja zadałam cios, wyznając Bartkowi miłość i pocałowaniem go, tak namiętnym że nigdy czegoś takiego nie czułam.Zabandażowali Marco i musieli go zabrać do szpitala. Musiałam go opuścić na chwilę ale opuścić Gdy Marco był już w drodze do szpitala, ja byłam w drodze do domu. Musiałam się jak najszybciej przebrać i pojechać tam do niego. Wbiegłam do domu, zrzuciłam z nóg szpilki, torebkę rzuciłam na bok i pobiegłam do sypiali aby znaleźć jakieś normalne ciuchy. Wzięłam ubrałam ciuchy codzienne. Wzięłam byle jaką torebkę, spakowałam dokumenty, portfel w którym miałam zdjęcie Reusa.
Szybko znalazłam się w szpitalu, już byli tam wszyscy moi przyjaciele. Mario, Robert, Roman, Marcel, Łukasz, Kuba, Monika, Asia, Karolina, Katrina i Emila były już w szpitalu. Podeszłam do nich.
- I co z nim ??- powiedziałam podchodząc do nich.
- Lekarze mówią że miał strasznie dużo szczęścia, jeszcze kawałeczek a przeciął by sobie żyłę. Na szczęścia, to nic poważnego, ale jest w śpiączce i musiał mieć zszyte rany. Będzie musiał trochę poczekać aż z powrotem wejdzie na boisko.- powiedział Kuba przytulając mnie.
- Wiecie może dlaczego to zrobił ??- powiedziała Karolina, podchodząc i również mnie przytulając.
Wszyscy spojrzeli się na mnie. Natychmiast się odwróciłam w stronę szyby, łza poleciała mi po policzku. Tak strasznie chciałabym go teraz trzymać za rękę, przytulać się do jego pięknego torsu. A przeze mnie jesteśmy wszyscy w szpitalu. Nagle zobaczyłam lekarza wychodzącego z jego sali. Od razu do niego podbiegłam.
- Przepraszam panie doktorze. Co z Marco ??- powiedziałam.
- A pani kim jest jeśli można widzieć.- powiedział do mnie z uśmiechem.
- Andżelika Dąbrowska.- powiedziałam.
- A kim pani dla niego jest ??- powiedział lekarz wskazując na Marco.
- Narzeczoną.- powiedziałam. Musiałam skłamać, inaczej by mi o niczym powiedział.
- Dobrze. A więc pan Reus jest w najgorszym stanie, musieliśmy mu zaszyć rany. Jeszcze około dwóch godzin będzie w śpiączce.- powiedział lekarz z uśmiechem.
-A czy mogłabym do niego wejść ???- powiedziałam do lekarza ze słodkimi oczami.
- Może pani.- powiedział i odszedł. Spojrzałam się do tyłu i nikogo już nie było. Moi przyjaciele rozpłynęli się jak mgła. Uchyliłam lekko drzwi, Marco spał. Bałam się tam wejść, ale serce tak samo jak i rozum kazały mi tam wejść. Weszłam ze strachem ale weszłam. Usiadłam koło mego ukochanego. Tak właśnie ukochanego, dzięki temu wypadkowi już wiem z kim chce być na zawsze. Wcześniej też wiedziałam ale nie byłam tego pewna. Usiadłam na krześle, złapałam go za rękę i zaczęłam nucić piosenkę.
Na to, że potrafimy razem być,
ani złotówki do dziś nie postawił nikt,
a tak naprawdę tylko Ty i ja,
słyszymy siebie, wiemy co nam w duszy gra.
Trudno jest złapać wiatr,
brać na żarty ten szalony świat,
trudno jest, przecież wiem,
wierzyć w bajki, jeszcze w życie wplatać je.
To już siódmy las, siedem rwących rzek,
za tym wszystkim już, bajka zacznie się,
napiszemy ją, dla kolejnych par,
jako dowód na nieśmiertelny czar.
Zawsze bądź taki sam,
chociaż wszystko płynie wokół nas,
zawsze bądź, trzymaj ster,
i nie pozwól by skończyło się.
To się nie może udać powie ktoś,
jeżeli nam nie wyjdzie, trudno taki los,
a póki co te siedem lasów, rzek,
i gór wysokich, wiem że zdobędziemy je.
Trudno jest złapać wiatr,
brać na żarty ten szalony świat,
trudno jest, przecież wiem,
wierzyć w bajki, jeszcze w życie wplatać je.
To już siódmy las, siedem rwących rzek,
za tym wszystkim już, bajka zacznie się,
napiszemy ją, dla kolejnych par,
jako dowód na nieśmiertelny czar.
Zawsze bądź taki sam,
chociaż wszystko płynie wokół nas,
zawsze bądź, trzymaj ster,
i nie pozwól by skończyło się.
Taki sam
chociaż wszystko płynie wokół nas,
zawsze bądź, trzymaj ster,
i nie pozwól by skończyło się.
I zamknęłam oczy.
C.D.N
*********************************************************************************
Przepraszam że taki krótki nie mam weny przepraszam. Postaram się aby następny był jak najszybciej.
POZDRAWIAM :*
5 komentarzy = następny <3
Mam nadzieję, że Marco się obudzi i będzie z nim dobrze...
OdpowiedzUsuńOni muszą być razem! ;)
Pozdrawiam i czekam na next.
Także zapraszam w wolnej chwili do mnie.